Kwestia rozwoju środowiskowych usług społecznych i zdrowotnych to chyba najważniejsze wyzwanie nadchodzącego dziesięciolecia w Polsce. Wystarczy przypomnieć, że dziś liczba osób starszych i osób z niepełnosprawnością wymagających różnego wsparcia w codziennym funkcjonowaniu wynosi od 2,5 do 3 mln. Ponadto do 2030 roku liczba osób wieku 75+ zwiększy się o 4 tys. Osoby te w większości zaopiekowane przez rodziny. Zaledwie 15-18% objętych jest formami środowiskowymi, dziennymi i całodobowymi. Jeżeli zatem nie stworzymy w znaczący sposób systemowo wsparcia dla rodzin wpierających swoich bliskich, to będzie zwiększało na instytucje publiczne. I instytucje te nie są w nadmierny sposób rozwinięte. I nie chodzi tu o pieniądze, ale o usługi. Zaczynając od informacji o możliwym wsparciu, którą jako rodziny możemy uzyskać w jednym miejscu, o pomoc we wdrożeniu ścieżki wsparcia. Tak abyśmy nie błądzili pomiędzy systemem pomocy społecznej czy systemem ochrony zdrowia. Potrzebujemy wsparcia doradczego, edukacyjnego, możliwości wypożyczenia sprzętu wspierającego czy też zakupu urządzeń ułatwiających życie w domu. No i wsparcia wytchnieniowego i dziennego, które jest niezbędne dla możliwości łączenia pracy z opieką, czy po prostu życia codziennego ze wsparciem swoich najbliższych. To wszystko można stworzyć wokół tworzonych właśnie Centrów Usług Społecznych.
Jeżeli nie mamy rodziny, rodzina jest niewydolna lub po prostu chcemy prowadzić niezależne życie potrzebny jest nam rozwój usług środowiskowych. Usług opiekuńczych i długoterminowych na dobrym poziomie, potrzeba nam asystencji osobistej dla osób z niepełnosprawnych, dostępu do specjalistów w środowisku w przypadku kryzysów psychicznych. No i musimy mieć gdzie mieszkać, albo w swoim mieszkaniu (które trzeba dostosować), lub mieszkaniach wspomaganych, których jest zaledwie 1,5 tys. w skali całego kraju.
Dlaczego są takie potrzeby? By jedyną alternatywą nie było spędzanie wielu lat w instytucjach całodobowych. Przebywa w nich ok. 170 tys. ludzi. Często placówki są olbrzymie, kilkusetosobowe. W placówkach tych nie decydujemy z kim mieszkamy, jaki kolor mają mieć firanki, czy możemy mieć swoje zwierzę, czy możemy kogoś zaprosić, a nawet kiedy możemy wracać. Często są to placówki na peryferiach, odizolowane od społeczności lokalnych. Nie tworzy to życia jakie chcielibyśmy przezywać. Dzisiaj, w dobie COVID-19 izolacja jeszcze bardziej się pogłębia. I nie stanowi specjalnie przeszkody w rosnącej śmiertelności w domach pomocy społecznej.
Spójrzmy też na kwestię pieczy zastępczej. Naprawdę nie ma potrzeby ani też nie stać nas, by blisko 30 tys. dzieci przebywało w instytucjach. Że wsparcie w rodzinie lub w warunkach najbardziej zbliżonych do naturalnej rodziny (rodzinna piecza zastępcza) jest zdecydowanie lepsze. A jednak od lat się nie udaje, a miarą sukcesu jest zmniejszanie się liczby dzieci w jednej placówce z 30 do 14. Ale nadal tworzy się kolejne domy dziecka zamiast zdecydowanie wzmocnić działania na rzecz rodzin i pieczy zastępczej. Warto przypomnieć, że zaledwie 1/3 rodzin w sytuacji kryzysowej podlega wsparciu asystentów rodzin.
Potrzebne są zatem zmiany systemowe. Zmiany, których nie da się przeprowadzić z piątku na poniedziałek. Działania, mające na celu rozwój form środowiskowych, zapobieganiu kierowaniu ludzi do instytucji oraz reformie instytucji, które nazywamy procesem deinstytucjonalizacji wymagają długofalowego, co najmniej dwudziestoletniego okresu i zintegrowania działań wielu instytucji i resortów. Mimo pozorów działania te przyczynią się w wielu przypadkach spowodują racjonalizację i zmniejszenie kosztów przy jednoczesnej poprawie warunków życia wielu ludzi.
Oprócz oczywistych przesłanek wynikających z nadchodzących wyzwań społecznych, jest jeszcze zobowiązanie Unii Europejskiej oczekującej od nas, że przedstawimy krajowe ramy deinstytucjonalizacji. Nikt nam nie mówi co mamy robić, to nasze pomysły i propozycje. Mamy jednak doprowadzić ewolucyjnie do sytuacji, w której ludzie pozostają w swoich środowiskach a nie są zsyłani do instytucji, które w wielu przypadkach są reliktem PRL, w których mieszka 500 i więcej osób.
Od początku 2020 roku organizacje obywatelskie wraz samorządami regionalnymi i przedstawicielami MRPiPS rozpoczęli wspólne prace nad przygotowaniem takich ram strategicznych. Już dziś widać, jak jest to olbrzymie i wielowątkowe przedsięwzięcie. Jednak wymaga to bardziej zintegrowanych i długofalowych rozwiązań. Wymaga ścisłej współpracy resortu rodziny i zdrowia. Niestety nie wszyscy zauważają taką potrzebę i konieczność. Dlatego też musimy przenieść dyskusję wyżej próbując zainteresować zarówno Prezesa Rady Ministrów, Prezydenta RP czy członków parlamentu.
To nad czym wspólnie pracujemy, dotyczy tak naprawdę naszych bliskich: dzieci, rodziców, starszych krewnych. Niebawem będzie dotyczyło nas samych. Dlatego jeśli będziemy bierni, nie odezwiemy się w tej sprawie i nie będziemy głośno mówić, będziemy mogli sami na sobie i swoich rodzinach odczuć skutki zaniechania. Oby się to nie zdarzyło.
Czarek Miżejewski
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.
Brak wydarzeń.