Felieton

Przerwany dialog

icon
icon
4 minut
Udostępnij
Źródło: fot. pixabay.com

Nie tak dawno, w lipcu, na łamach „Aktywiusza” pisałem o dialogu wewnątrz organizacji pozarządowych. Apelowałem wtedy powrót do rzeczywistego dialogu opartego na tych zasadach i wartościach wypracowanych przez wieki w cywilizacji europejskiej. 

Rzeczywistość jest jednak nieprzewidywalna. W październiku przez polskie miasta i miasteczka przewaliła się fala demonstracji. Symbolika i hasła pod którymi zbierali się demonstranci nie mają z dialogiem czy debatą publiczną nic wspólnego. Agresywny zygzak, mający w zamierzeniu twórców odnosić się do błyskawicy, wielu Polakom kojarzy się jak najgorzej. Te fatalne skojarzenia wzmacnia dodatkowo kontekst, którym jest walka o „prawo do aborcji” co dla dużej części Polaków jest równoznaczne z prawem do pozbawienia życia. Hasła wykrzykiwane przez manifestantów to, używając prawniczego terminu „słowa powszechnie uznane za wulgarne i obelżywe”. Do tego dochodziły też hasła wzywające do linczu na konkretnych osobach (np. Kaja Godek) czy organizacjach (np. Instytut Ordo Iuris). 

Fakt, że w dużych zgromadzeniach ludzi panują emocje, nad którymi ciężko zapanować wiadomo już od czasów publikacji pracy Gustava Le Bon’a „Psychologia tłumu”, a w naszej rzeczywistości mogliśmy się niejednokrotnie przekonać chociażby na piłkarskich stadionach. Problem polega na tym, że po raz pierwszy nienawiść, wulgarność czy wręcz chuligaństwo zostało zaakceptowane przez sporą część opiniotwórczych środowisk w Polsce. Była to nie tylko akceptacja bierna, ale właściwie czynne włączenie się w popularyzowanie głównego hasła protestujących jakim było słowo „wypierdalać” i w chuligańskie ataki na kościoły, pomniki czy na osoby o innych poglądach.  Do tego doszło kolejne hasło, że „to jest wojna”, a wiadomo na wojnie się walczy z wrogiem, a w skrajnych przypadkach nie bierze się jeńców. Wojnę prowadzi się do zwycięstwa. 

W tych wszystkich wydarzeniach biorą udział organizacje obywatelskie, nie dostrzegając faktu, że promowanie takich działań rujnuje wspólnotę jaka jest Państwo i społeczeństwo. Organizacje zaangażowane bezpośrednio w organizację protestów jak i te, które w różny sposób wspierają te protesty nie podjęły refleksji co dalej. „Wojna”, którą tak ochoczo ogłosiły będzie się musiała skończyć. Jak wyobrażają sobie jej koniec? Jak wyobrażają sobie Polskę po wymarzonym zwycięstwie? Co zrobią z pokonanym wrogiem? A co w przypadku, gdy trzeba będzie jednak z wrogiem rozmawiać? Jak zamierzają rozmawiać z tymi, których jeszcze wczoraj zamierzali „jebać” i kazali „wypierdalać”? 

Kilka lat temu niektóre środowiska polityczne flirtowały ze środowiskami kibiców uważając, że ten potencjał da się „skanalizować” dla potrzeb bieżącej walki politycznej. Teraz oburzają się na agresję „kiboli” na Marszu Niepodległości. Czy zastanowili się, że postępują dokładnie tak samo aprobując wulgarność pokolenia „matura to bzdura”? Za chwilę ci sami ludzie powiedzą „wypierdalaj” nauczycielowi czy wychowawcy, starszej osobie w autobusie czy w sklepie a wreszcie policjantowi na służbie. Słowo „wypierdalaj” może usłyszeć wprowadzony w ramach „rewolucji” edukator seksualny w szkole. Czy pomyśleli o tym? Obawiam się, że nie. 

Pojawia się pytanie, na które ja nie potrafię znaleźć odpowiedzi, jak wytłumaczyć młodemu człowiekowi, że jest to postepowanie niewłaściwe? Dlaczego na „czarnych protestach” wolno lżyć policjantów a na Marszu Niepodległości już nie? Dlaczego można malować wulgarne hasła na kościele a na ratuszu czy szkole już nie? Takich „dlaczego” można by mnożyć. Dla doraźnej walki ideologicznej, dla „rewolucji” poświęcono kwintesencję społeczeństwa obywatelskiego jakim jest dialog i przestrzeganie ogólnych „norm współżycia społecznego” jakimi są reguły funkcjonowania demokratycznego państwa. Bardzo charakterystyczne jest to, że na „czarnych protestach” nie pojawiło się hasło „Konstytucja” i nawet liderzy opozycji schowali koszulki z tym napisem, którym jeszcze tak ochoczo afiszowali się kilka miesięcy temu, do szafy. 

Czas pokaże czy my, przedstawiciele społeczeństwa obywatelskiego będziemy potrafili wrócić do dialogu dla dobra wspólnego. Ja mimo wrodzonego optymizmu mam spore wątpliwości, ale… 

Przemysław Jaśkiewicz 

Czy stowarzyszenie można zlikwidować poprzez uchwałę o samorozwiązaniu?

nie
tak, jeśli w statucie stowarzyszenia widnieje odpowiedni zapis o sposobie jego rozwiązania
stowarzyszenie może być rozwiązane jedynie przez sąd
Loading ... Loading ...

Zobacz także